Wesele (KOZI RAJ cz. III)
Rodzina Stanisława i Malwiny Kluckich – koziańskich dziedziców, powiększyła się 14 czerwca 1862 roku. Na świat przyszła ich jedyna córka, Wilhelmina Augusta, zwana Mincią. W latach młodości otrzymała staranne wykształcenie domowe, była mistrzynią haftu. Dobrze przygotowywano ją do pełnienia przyszłej funkcji „Pani na Kozach”. Od wczesnych lat panieńskich prowadziła pamiętnik w języku francuskim. Ręka panny Kluckiej mogła być oddana kawalerowi, który spełniał wysokie oczekiwania i wymagania jej rodziców.
Wilhelmina Klucka
Musiał to być mężczyzna wykształcony, obyty w świecie, z gospodarczymi perspektywami. Żeniąc się z panną Wilhelminą przyjmował na siebie także trud prowadzenie sporego gospodarstwa, które przypadało mu wraz z wianem panny młodej. Był to majątek dworski w Kozach i Hałcnowie. Czy warto było szukać gdzieś daleko, wśród obcych? Postanowiono, że wszystko pozostanie w rodzinie. Siostra Malwiny Kluckiej – Berta Czecz (z domu Humborg), mieszkająca w podkrakowskim Bieżanowie miała dwóch synów: starszego Karola i młodszego Hermana. Karol jako pierworodny, od początku był przygotowywany do przejęcia bieżanowskiego gospodarstwa. Herman Czecz zdany był na robienie kariery w świecie. Wykształcony w dziedzinie rolnictwa, głównie hodowli bydła, już w połowie lat 70. XIX wieku kupił w Kobiernicach od rodziny Tomkowiczów niewielki dwór wraz z zabudowaniami gospodarczymi. Tam planował założyć własną hodowlę bydła.
Herman Czecz de Lindenwald
Po sąsiedzku, w Kozach mieszkała jego kuzynka, osiem lat młodsza Wilhelmina Klucka. Postanowiono ich pożenić, co nastąpiło 23 października 1880 roku. Małżeństwo zawarte w obrębie najbliższej rodziny – matki nowożeńców były siostrami – wymagało uzyskania specjalnej zgody państwa i kościoła. Wilhelmina miała już ukończone osiemnaście lat. Ślub odbył się w miejscowym, drewnianym kościele, a huczne wesele we dworze. Dzień ten był niezwykle uroczysty dla rodziny, ale także dla wszystkich włościan. Wydarzenie to odnotowała wydawana w Cieszynie „Gwiazdka Cieszyńska”: „Uroczystość ta może być prawdziwie wzorowym przykładem dobrego pożycia między dworem a wsią i szkołą”. Przed wejściem do kościoła umieszczono łuk tryumfalny z napisem: „Wdzięczni mieszkańcy gminy Młodej Parze”. Domy przy dzisiejszej ul. Kościelnej ustrojone były zielenią i kwiatami. Cała droga z pałacu do kościoła zapełniona była mieszkańcami Kóz oraz dziatwą szkolną, która z zapalonymi świecami w dłoniach tworzyła szpaler, aż do drzwi kościelnych. „Młodej parze, urocza i rozrzewniająca chwila przejazdu – relacjonowała „Gwiazdka…” – pośród objawów takiej sympatji i tylu serc ludu, szczerą miłością dla niej pałających, z pewnością mile na zawsze zostanie w pamięci i będzie tworzyć silne ogniwo do łączenia się z ludem dla zobopólnego dobra i na pożytek kraju, wedle słów naszego wieszcza: Z szlachtą polską polski lud”. Zarówno Herman Czecz, jak i jego przyszły teść Stanisław Klucki wystąpili tego dnia w pełnych strojach szlacheckich. Po powrocie z kościoła, wszystkich przybyłych na wesele – zarówno bliższą, jak i dalszą rodzinę oraz miejscowych włościan – ugoszczono przed dworem, niczym w mickiewiczowskim Soplicowie. Tam mieszkańcy Kóz złożyli młodej parze życzenia oraz odśpiewali kilka pieśni. W tym roku minęło 135 lat, gdy w Kozach odbyło się wesele pierwszych koziańskich Czeczów – Hermana i Wilhelminy.
Bartłomiej Jurzak